Chaos i życie

Życie według mnie vol. 1

Ogół chaosu

Nie jestem najbardziej zorganizowaną osobą i moje życie jest całkowicie chaotyczne. Jednak nie uważam tego za ogromny błąd. Życie samo w sobie jest chaotyczne i absurdalne. Uważam, że nie istnieje coś takiego jak sens życia. Nie należy zrozumieć tego jako zaproszenie do samobójstwa, bo nie o to mi chodzi. Życie jako takie, nie ma sensu. Oczywiście można coś powiedzieć na temat przetrwania gatunków i tym podobne, ale nie o to mi chodzi. Przed ludźmi, innymi zwierzętami, organizmami, bakteriami, wszechświat był teoretycznie pusty.

A tu nagle, bum, życie

Życie na ziemi powstało dawno, a mówiąc dawno, mam na myśli dawno. Tak mniej więcej 3,7 miliardów lat temu, dawno. To jednak jest trochę czasu. Nie aż tak dużo, patrząc na to, że wszechświat powstał prawdopodobnie 13,8 miliardów lat temu, ale nie o tym teraz. Pierwsze życie powstało na dnach ówczesnych oceanów, które pokrywały większość jeżeli nie całość kuli ziemskiej. Żywiły się wyziewami z aktywnych wulkanicznie kominów. Ale jak to powstało? Skąd wzięły się takie organizmy?

Nikt nie wie. Religie, mówią o bogu lub bogach, którzy stworzyli życie, jednak skąd wziął się wtedy bóg? Osobiście jestem zdaniem, że życie powstało przypadkiem. Na dnie oceanów przez reakcje chemiczne powstały pierwsze mikroorganizmy. Jak? Nie mam pojęcia, ale jest to dla mnie bardziej prawdopodobne niż żyjąca wiecznie istota, która stworzyła życie i wszechświat. Ale tutaj dochodzi pewna zagadka i pytanie, nie jak życie powstało, a czemu?

Tutaj dochodzimy do impasu, ponieważ bez pana z brodą w chmurach, nie ma na to pytanie odpowiedzi. Czemu związki chemiczne utworzyły organizm jednokomórkowy, żywiący się wyziewami podwodnych wulkanów? A co gorsza, czemu ten organizm następnie zaczął się zmieniać, ewoluować w coraz bardziej skomplikowane istoty? Na te pytania nie mamy jeszcze odpowiedzi i istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy się nie dowiemy.

Żywa energia: Chwila, w której wierzyłem w boga

Przez jakiś czas zastanawiałem się nad pewną abstrakcyjną możliwością, która dalej gdzieś siedzi w mojej głowie. Jest ona związana z tym, jak najprawdopodobniej wszechświat umrze. Jedną z podstawowych zasad fizyki jest: energia nie może zostać stworzona, ani nie może zniknąć. Oznacza to, że energia może jedynie zostać przeniesiona. I nie, rozpalenie ognia nie jest tworzeniem energii. Wszystko, co istnieje, ma pewien zasób energii, a także pewnego rodzaju reaktywność. Drewno ma mniejszy zasób energii niż węgiel, przez co węgiel rozgrzewa się do wyższych temperatur. Ogień jest jedynie reakcją chemiczną, która gwałtownie przemienia wartość energetyczną płonącej rzeczy w światło i ciepło. Wracając do śmierci wszechświata, jak właściwie on umrze? To znaczy on i my.

Kiedy naukowcy odkryli, że wszechświat powstał przez wielki wybuch, pierwszą teorią śmierci wszechświata była grawitacja. Twierdzono, że skoro przestrzeń się dramatycznie rozszerza, to w pewnym momencie musi zwolnić, a następnie zapaść się w sobie. Ze względu na to, że tak powstawały i powstają planety i gwiazdy. Coś wybuchało, a następnie szczątki tego co wybuchło, rozprzestrzeniały się na wszystkie kierunki, żeby następnie przez grawitacje stworzyć planety i gwiazdy. Jednak jak się okazuje, nie jest to takie proste, ponieważ odkryto, że wszystko przyspiesza. Także odkryto dziwną „substancję”, którą nazwano ciemną energią, która teoretycznie wypełnia dużą część wszechświata i powoduje przyspieszanie rozprzestrzenianie się wszechświata. Przez co wysnuto nową teorię, albo rozrost wszechświata przyspieszy do momentu, gdzie wszystko zostanie rozerwane na atomy, albo energia będzie promieniować w nieskończoność. W końcu wszystkie gwiazdy zginą i nawet czarne dziury znikną, bez materii, którą mogłyby pochłonąć, a temperatura wszechświata się wyrówna.

No dobra, ale co z tą żywą energią? Otóż moją teorią na sens życia, była konserwacja energii. Nie chodzi mi o energooszczędne żarówki czy niejedzenie mięsa, a energię, która chce być zakonserwowana. Możliwe, że wszelkie bóstwa, które ludzie wysławiali były jedynie ich wyobrażeniem, personifikacją energii. Innymi słowy, życie ma na celu jak najdłuższą konserwację energii, ale z tą teorią jest pewien duży problem. Energia zawsze dąży do równowagi, stąd mamy na przykład wiatr i ogrzewanie. Ta teoria uświadomiła mi, jak mało rozumiem fizykę i chemię.

No dobra, ale co z tym życiem

Życie uważam za bezsensowne. Nie kryję się z tym pod żadnym względem. Jest to, aczkolwiek spojrzenie z bardzo szerokiej perspektywy. Ze względu na to, że i tak wszystko obróci się w nicość i nic nie możemy z tym zrobić, nasze życie, jak też każde inne nie ma większego znaczenia. Jednak możemy temu życiu nadać jakiś sens. Z ludźmi niestety nie jest aż tak prosto jak z jednokomórkowymi organizmami, czy innymi zwierzętami. Wszystkie inne żywe organizmy mają pewne wspólne cele: nie dać się zabić, znaleźć i zjeść jedzenie, rozmnożyć się, umrzeć. Z ludźmi jest trochę trudniej, lubimy komplikować rzeczy nieskomplikowane. Jeszcze bardziej lubimy demonizować wszystko, co sprawia nam w życiu przyjemność. A najbardziej lubimy sprawiać, że inni ludzie czują się gorzej, lub gorsi, bo wtedy my możemy się dowartościować cierpieniem innych. Ale o tym później.

Wikipedia o życiu

Wikipedia o sensie życia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *