Rozmowy przy końcu: Zderzenie cz. II

Zderzenie

Dalej nie wierząc w swoją głupotę, otworzyłem drzwi. Przeszedłem przez próg, wchodząc do przestrzennego, ciemnego pokoju. Naprzeciwko drzwi, było ogromne okno zasłonięte żaluzjami. Na środku pokoju stała duża sofa, prawdopodobnie często używana. Na brzegach materiał był rozdarty, w wielu miejscach postrzępiony lub wyblakły. Na podłokietnikach całość była poplamiona, trudno odgadnąć od czego. Wokół sofy rozciągały się rzędy butelek, piramidy z puszek, wierze talerzy i misek. Na lewo od wejścia rozpoczynała się kuchnia, zadziwiająco czysta, patrząc na stosy wokół kanapy. Z kuchni też biło jedyne źródło światła w pomieszczeniu. Na prawo ledwo widoczne były obrysy drzwi. Skradając się praktycznie, zacząłem iść w stronę kanapy, zamykając po cichu za sobą drzwi. Zbliżając się, zauważyłem koc leżący na poduszkach.

„Nie musisz się skradać.” Usłyszałem spod koca. Zastygłem, nie wiedząc, czy uciekać, czy przeprosić. Nim zdążyłem zareagować, spod koca powoli wysunęła się postać mężczyzny, kontynuującego swój wywód. „Jeśli już chciałeś się skradać, mogłeś to robić umiejętnie, a nie próbować zamknąć zamknięte drzwi, wcześniej jeszcze mamrocząc coś pod nosem.” Gdy skończył mówić, stał już w świetle, patrząc się mi w oczy. Zobaczyłem jego twarz, zaskakująco niecharakterystyczną. Wyglądał dokładnie jak pierwsza postać, która przychodzi do głowy, myśląc o zdrowym mężczyźnie w średnim wieku. Widać było, że go obudziłem. Lekka siwizna na skroniach została uwydatniona przez nieułożone włosy, oczy miał mocno przekrwione i ledwo otwarte, a na policzku błyszczała się cienka stróżka śliny. Wytarł ją po chwili, widząc mój wzrok. Czytaj dalej Rozmowy przy końcu: Zderzenie cz. II